D‘Artagnan, odurzony rozmową, jaka miał z królem, zapytał sam siebie, czy jest przy zdrowych zmysłach, czy zdarzenia, jakie zaszły, działy się w Vaux, czy jest jeszcze kapitanem muszkieterów, a Fouquet właścicielem zamku, gdzie Ludwik XIV-ty z tak uprzejmą podejmowany był gościnnością.
Muszkieter miał sumienie drażliwe. Wydać na śmierć (gdyż bezwątpienia Ludwik XIV-ty nie cierpiał Fouqueta) tego, którego niedawno uważał za uprzejmego i grzecznego człowieka, było to czynem, dotykającym jego sumienia.
— Powinienbym, nie chcąc być nikczemnym, zawiadomić Fouqueta o zamiarach króla względem niego. Lecz, jeśli zdradzę tajemnicę monarchy, będę zdrajcą, a zbrodnię tę prawa wojskowe przewidziały i tak dobrze określiły, że podczas wojny widziałem najmniej ze dwudziestu dyndających na gałęzi, za to, iż zrobili jednę setną tego, co mi moje sumienie doradza zrobić. Nie zdaje mi się, ażeby człowiek dowcipny nie mógł sobie inaczej poradzić, lecz ja od lat 40-stu tak często szafowałem swoim dowcipem, że wielkiem, byłaby szczęściem, gdyby mi go choć trochę pozostało.
D‘Artagaan chwycił się oburącz za głowę i, wyrwawszy w zamyśleniu kilka włosów z wąsów rzekł:
— Z jakiego powodu pan Fouquet popadł w niełaskę? Z trzech przyczyn. Po pierwsze, że go pan Colbert nie lubi, po drugie, że miał zamiar kochać się w pannie La Valliere; po