Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ I.
KUSICIEL.

— Mości książę — rzekł Aramis, zwracając się ku niemu — jakkolwiek słabem jestem stworzeniem, miernego rozumu i nader nisko stojącym w rzędzie istot myślących, nigdy nie zdarzyło mi się rozmawiać z jakimkolwiek człowiekiem, abym nie poznał, pod największą nawet maską obojętności, uczuć jego i zamiarów. Ale dziś w nocy, w ciemnościach, jakiemi jesteśmy otoczeni, nie będę mógł nic z jego wyczytać twarzy, a przeczuwam, że z trudnością przyjdzie mi usłyszeć od niego słowo szczerego zaufania. Błagam cię więc, nie przez przychylność dla mnie (gdyż poddani nie powinni niczem obciążać szali, którą trzyma w ręku panujący), ale przez wzgląd na siebie samego, ażebyś każdy mój wyraz, każdą zmianę głosu mojego, w szczególnej zachował pamięci, gdyż w tak ważnych okolicznościach jak obecnie, najmniejsza na pozór rzecz może być największą w istocie.
— Słucham — rzekł książę.
— Wasza Królewska Wysokość znasz dzieje rządu dzisiejszego we Francji; król wyszedł z więzienia dziecięcego, jak i Ty. Tylko zamiast niewoli więzienia, ciemności i samotności nędznego życia, w jakie zostałeś pogrążony, musiał cierpieć nędzę, poniżenie i niedostatek, obleczony nielitościwem światłem powagi monarszej. W świetle tem najmniejsza plama wyglądała, jak brudna kałuża, chwała nawet wydawała się plamą. Król dużo ucierpiał, będzie się też mścił. Złym będzie