interesie, ale ja nie przyjmuję tej przysługi. Jakkolwiekbądź nie chcę cię zgubić. Opuść natychmiast ten dom.
Aramis tłumił wzburzenie, jakie go ogarniało.
— Jestem dla wszystkich równie gościnnym — mówił dalej Fouquet z nieopisaną wspaniałością — nie staniesz się pastwą zemsty, jak i ten, którego zgubę ułożyłeś.
— Ale ty będziesz zgubionym — rzekł Aramis głosem przepowiedni — będziesz zgubionym, będziesz!
— Przyjmuję tę przepowiednię, panie d‘Herblay, ale nic mię nie powstrzyma. Opuścisz natychmiast Vaux i Francję, daję ci cztery godziny czasu do uniknięcia pogoni królewskiej. To więcej, niż potrzeba, ażebyś dostał się do Belle-Isle, gdzie pozwalam ci szukać schronienia.
— A! — mruknął Aramis.
— Belle-Isle jest moją dla ciebie, tak jak jest Vaux mojem dla króla. Jedź więc tam, panie d‘Herblay, jedź, a dopóki żyję, włos ci z głowy nie spadnie.
— Dziękuję — rzekł Aramis z ponurem szyderstwem.
Obaj pobiegli przez tajemne schody, prowadzące na wewnętrzny dziedziniec.
Fouquet kazał założyć najdzielniejsze konie, Aramis zatrzymał się przed drzwiami Porthosa.
Długo tak stał zamyślony, a powóz Fouqueta pędem wyruszył z dziedzińca.
— Uchodzić samemu?... — rzekł do siebie Aramis — uprzedzić o tem księcia?... O wściekłości!.. a uprzedziwszy księcia, co robić?.. uchodzić z nim? ciągnąć za sobą wszędzie to oskarżające świadectwo?... wojnę?... wojnę domową, nieubłaganą, bez żadnych środków, niestety!... niepodobna!... ale cóż on pocznie beze mnie?... o! beze mnie upadnie, tak jak i ja!... ale któż to wie?...niech się spełni przeznaczenie!... był już skazany, niech nim pozostanie. Zgubiony!... jestem zgubiony!... co czynić?... uciekać da Belle-Isle!... Tak! a Porthos, który tu pozostanie i wszystko wszystkim opowie. Porthos, który także będzie może cierpiał... a nie chcę, ażeby on cierpiał. Porthos pojedzie ze mną. Tak trzeba!
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.
— 74 —