Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.
—   78   —

— A pan d‘Herblay przecie widział się z nim.
— Niema na to dowodu, ekscelencjo.
— Panie Baisemeaux, ostrzegam cię, uważaj, co mówisz.
— Akta są moim dowodem!
— Pan d‘Herblay przepadł zupełnie.
— Pan d‘Herblay przepadł? Niepodobna!
— Słuchaj, panie gubernatorze! daję ci na to słowo, że natychmiast po widzeniu się z więźniem, dam panu rozkaz królewski.
— Daj mi go, ekscelencjo, pierwej.
— A jeżeli mi odmówisz, każę cię ze wszystkimi twymi oficerami natychmiast aresztować.
— Nie dopuścisz się tego gwałtu, ekscelencjo! chciej zwrócić uwagę na to, że będziemy posłuszni tylko rozkazowi królewskiemu, i że tak dla widzenia Marchialego, jak i dla zrobienia dla mnie niewinnemu tej krzywdy, potrzebny jest wyraźny rozkaz królewski.
— To prawda — podchwycił Fouquet z wściekłością — prawda, a więc, panie de Baisemeaux — rzekł dobitnie, przyciągając go do siebie — wiesz, dlaczego tak usilnie pragnę mówić z więźniem?
— Nie wiem, ekscelencjo, i racz uważać, jak mię przestraszasz, jestem cały drżący, siły mnie opuszczają.
— Jeszcze się bardziej przerazisz, panie de Baisemeaux, jak powrócę tu z 10,000 wojska i 30 działami.
— A! mój Boże!... ekscelencja dostał pomieszania zmysłów.
— Kiedy podburzę przeciw tobie i twoim przeklętym murom całą ludność Paryża i kiedy, wyłamawszy bramy, każę cię powiesić na najwyższej baszcie.
Baisemeaux załamywał ręce, jak człowiek w rozpaczy, ale nic nie odpowiadał.
Widząc to, Fouquet porwał pióro i pisał:
— „Rozkazuję panu, starszemu zgromadzenia kupców, ażeby tenże, zebrawszy gwardję miejską, uderzył na Bastylję, dla dobra królewskiego“.