Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.
Elwira.

Precz ode mnie, poczwaro! O łaskawe nieba!
Ileż podłości poznawać mi trzeba!
Alinę? ty? Alinę?.. czyż mnie słuch nie myli?
W tej samej dobie; w tejże samej chwili,
Kiedy przysięgasz?... Nie, nie, wielki Boże!
Głos mój tej zgrozy wyrazić nie może;

(do siebie)

I toż jest dusza, którąm ja wielbiła!

(do Alfreda)

Więc i Alina twe żądze wzbudziła?
Jeszcześ winniejszy, jeszcze wina nowa.
Lecz tu nie o Alinie między nami mowa.

Alfred.

O kimże?

Elwira.

O Justysi, zdrajco!

Alfred (na stronie).

Dałżem sobie...

Elwira.

Nie szukaj zdrady, nie myśl o sposobie
W inném świetle się wystawić,
Wiem wszystko, nic nie zdołasz zaprzeć lub wyjawić.
Lecz nie chcę z tobą i minuty strawić:
Skrócę przykre nam uczucie,
Kładąc koniec tej rozprawie.
Sama oddam się pokucie,
Ciebie zgryzotom zostawię.
Ale nie, tego co spodlił mi duszę,
Nieszczęsna, łaski jeszcze błagać muszę,
Udział spodlonych! krok pierwszy sromoty!
Zaklinam cię więc, na najświętsze prawa