Inną nam tylko grzeczność, inną serce daje,
Pisrwsząm musiał otrzymać, drugiej mi nie staje.
Stan zimnego szacunku, a nawet przyjaźni,
Kiedy duszę w swej ciszy nic wcale nie draźni,
Mało gorętszym czuciom może dać korzyści.
Więcej, wierz mi, wyciągniesz z samej nienawiści.
Gorących uczuć pragniesz, aż serce w nich spłonie
A jakimże ty jesteś, starając się o nie?
Prawda, już tém nie jestem, czém bywałem może:
Życie, jak i dzień, jednę tylko miewa zorzę.
Co się niosło nadziei w najmniejszej iskierce,
To później dać pewności ociąga się serce.
Ociąga, nie wyrzeka i czuje w tej dobie,
Ile miłość z mej duszy może spłacić sobie;
Ile mógłbym poświęcić, wdzięcznością wiedziony,
Szczęściu mnie kochającej, szczęściu mojej żony.
Ach, tyś godzien Zofii, nikt więcej nad ciebie!
Wasze szczęście zostanie gwiazdą na mém niebie,
W nią wpatrywać się będę całe moje życie,
Jej promyk strącać będzie łzę wylaną skrycie.
Ach, będziecie szczęśliwi, ze sobą!
Ale, rycerzu smutku, nie kryj się żałobą:
Owszem, pełen nadziei, nie szczędź chlubnych znoi
Póki kochanka wstęgą nie przepasze zbroi.
I cóż znaczy ta liczna zalotników rzesza,
Z których dwóch tu nas nudzi, więcej niż rozśmiesza?
Ten Wtorkiewicz, którego zalety na wadze,
Nie wiem, krocie czy głupstwo, na sam dół sprowadzę;