Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/087

Ta strona została przepisana.

Okrutna! tém słowem śmierć...

Klara (śmiejąc się).

Ach, śmierć, śmierć przynoszę!

Albin.

Wkrótce téj nowéj chluby świat ci pozazdrości.

Klara.

Żaden mężczyzna dotąd nie umarł z miłości.

Albin.

Bo żaden nie mógł, ale nie jeden chciał szczerze.

Klara.

Chęć więc za skutek trzeba wziąść w téj mierze.
Obchodząc zatem śmierć pana Albina,
Moja żałoba od dziś się zaczyna.

Albin.

Ach dobrześ, widzę, radził szczęśliwy Gustawie!

Klara (ironicznie).

Cóż radca stanu poradził łaskawie?

Albin (Albin powoli, Klara prędko mówi).

Nie kochaj, rzekł, tak czule, a będziesz kochany.

Klara.

Nie kochaj! proszę, już mu na zawadzie,
Że ktoś jest wierny i w tém szczęście kładzie;
Już go to korci, jużby chciał odmiany.

Albin.

Dwa lata wzdychasz, płaczesz, a sam nie wiesz czego.

Klara.

A sam, sam nie wiesz!... słyszał kto co podobnego?

Albin.

Każda już zechce zadać tak długą pokutę —

Klara.

A on chce dobę, godzinę, minutę?

Albin.

Nie daj jéj sobą rządzić...

  1. Przypis własny Wikiźródeł Brak w tekście oznaczenia — Albin.