Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/111

Ta strona została przepisana.
Jan.

Lewa.

Gustaw (podając prawą rękę).

A, ręka — no — jakże powoli.

(zaczyna chodzić i ciągnie za sobą opierającego się gwałtem Jana) (do siebie)

Będę kochany... Aj, rękę mi złamiesz!

Jan.

A którą, panie?

Gustaw.

Puść już, do kaduka!

Jan.

Wiązać nie sztuka.

Gustaw.

Ale milczeć sztuka.





SCENA II.
Gustaw, Albin.
(Jan na znak Gustawa odchodzi)
Gustaw (na stronie).

Już czuję wilgoć, zbliża się fontannna!

(do Albina)

Albinie smętny! jak rosa poranna,
Tak mgła z łez twoich napełnia dom cały.

Albin.

A jednak mojej nie zmiękczyły skały!

Gustaw.

Nim się więc staną saletrzanym kwasem.
Inny ci sposób poradzę tymczasem.