Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/183

Ta strona została przepisana.
Szambelanowa.

A to po co?

Janusz.

Widziałem podobną komedyą... wybornie!... śmiać się będziemy dzień cały.

Szambelanowa.

Mnie się to niepodoba. — C’est ordinaire.

Janusz.

Bądź Pani Dobrodziejka łaskawa, nie wzbraniać niewinnej zabawy — wszakże sama mówiłaś, że muszę starać się o łaskę pana Jowialskiego?

Szambelanowa.

Nareszcie rób co chcesz — Ale, ce n’est rień.

Janusz.

Wszystko dobrze będzie, ja ręczę. Każę go przenieść, przebrać w nasze teatralne suknie, wmówimy w niego, że jest.. że jest.. No, o tém naradzimy się wszyscy, tylko najpierwej przenieść go trzeba. Zaraz z ludźmi wrócę po niego — służę pani. Wyborna myśl! — I Heleną to zabawi. (odchodząc) Rozumny człowiek ze wszystkiego korzystać umie.





SCENA IV.
Ludmir (sam)

O Boże! czémże zasłużyłem na dobrodziejstw tyle! między jakichże ludzi wiedziesz mnie łaskawie! Jakiś pan Jowialski, coto za nieoszacowana figura być musi,