Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/216

Ta strona została przepisana.
P. Jowialski.

Jest to Effendi od pieczęci i stróż praw krajowych.

Ludmir.

Czy prawami w piecu palisz, że się stróżem zowiesz?

P. Jowialski.

Nie, u nas to, Najjaśniejszy Panie... (na stronie) Wyborny szewczyk!

Ludmir.

A pieczęcią co pieczętujesz?

P. Jowialski.

Rozkazy twoje.

Ludmir.

Chcę abyś wszystkim głowy popieczętował.

P. Jowialski.

A to na co?

Ludmir.

Aby wszystkie głowy były pod jedną cechą, moją własną; bez cechy pańskiej ścinać się będą. (do Janusza) A ty? co małpę udajesz, jaką raz widziałem w budzie na Krakowskiém.

Janusz.

Grzeczność jest tu prawem.

Ludmir.

Dla ciebie, sługo; nie dla mnie pana. Czém ty jesteś!

Janusz (do Jowialskiego).

To jest bardzo niegrzecznie.

P. Jowialski.

Trzeba trochę znosić dla ogólnej zabawy. Kto chce wygrać gąsiora, musi ważyć kaczora. Zresztą pamiętaj, że to szewczyk Kurek.

Janusz.

Jestem Wielki Ochmistrz.