Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IV.djvu/320

Ta strona została przepisana.
SCENA XIV.
Ciż sami, Helena.
Helena.

Nieba! czy go biorą?

Szambelanowa.

Nie, nie. On ciebie weźmie, jeżeli Dziadunio pozwoli.

Helena.

Pan... jakże mam nazwać?

Ludmir (śmiejąc się).

Nie Szandor, żarty to były Wiktora. Znalazłem, droga Heleno, matkę, a jeżeli pan Jowialski zezwoli znajdę ojca i żonę.

P. Jowialski.

Oddawna zostawiłem Helusi zupełną wolę w wyborze męża.

Szambelanowa.

Od ciebie więc, Heleno, zależy.

P. Jowialski.

Nie naglijcieże na nią. Wiecie jak się od tego wyprasza. Dajcież jéj przynajmniéj parę miesięcy do namyślenia.

Helena.

Jeżeli Dziadunio każe, to ja już zwłoki nie będę prosiła.

P. Jowialski.

Aha! Wyszło szydło z worka — ze smyczy kochanek do budy. Lepszy gil, niż motyl prawda?