umieli pewnego Pana, którego od dwóch tygodni szukaliśmy w każdéj podróżującéj osobistości.
Bene, optime.
Paszporta przyszlę przez Dyliżans, który wątpię, aby przed godziną czasu ułatwił swoje okoliczności, a Pan Doktor wyświadczy mi uprzejmą grzeczność, ale raczéj łaskawość dobrodziejstwa i przyjmie mój pojazd, którym z miasta w téj chwili godziny przyjechawszy, stanąłem.
Dziękuję, bardzo dziękuję, ale chciałbym nie rozłączyć się z tą panienką, która mojéj opiece została powierzoną.
Niema trudności! może razem jechać w podróż — żadną przeszkodą nikt przeszkadzać nie będzie; śmiem tylko, może zbytnią śmiałością ośmielony, upraszać najpokorniéj, abyś Pan Doktor raczył odwiedzić w mieście moją małżonkę w chorowitości zaległą.
I owszem i owszem, milo mi będzie wywdzięczyć się za uprzejmość jego.
Odprowadź Panie Łapeńko Pana Doktora do karjolki mojéj. (ciszéj) Panie Trzymałkiewicz, nie odstępuj Pułkownika. (do Doktora) Paszporta konduktor wręcznie odbierze — całuję nózie, sługa pokorny.