Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom IX.djvu/172

Ta strona została przepisana.
Ludmir.

Do stu piorunów!

(Wstrząsa rękę Doktora.)
Fulgencyusz.

Aj!

(Filonek w głębi stara się zwrócić uwagę strażników.)
Ludmir.

Patrz!

(Tyłem obrócony do strażników pokazuje krucicę.)
Fulgencyusz.

Co! Co?

Ludmir (wskazując oczyma).

Tu, tu, patrz!

Fulgencyusz (nachylając się z lorynetką aż do samego pistoletu).

Quid hoc est?

Ludmir.

Jeszcze jedno słowo a śmierć!

Fulgencyusz (wygiąwszy się w tył tak, aby wyszedł z linii pistoleta, cofa się aż do swojego miejsca i siadając:)

Kremortartari.

Ludmir.

Dotrzymam słowa.

Fulgencyusz (na stronie).

Dominus Collega jest nieco trochę gwałtowny. (dostaje perspektywki i przez nią przypatrując się Ludmirowi) Non nihil impetuosus atque cholericus. Na consilium z nim nigdy ja nie będę, to jest rzecz pewna, impetuosus... nie będę ja, nie...

(Tymczasem Mytnik rozmawiał z Ludmirem.)
Mytnik.

Tak jest, łupanie gwałtowne.