Ta strona została przepisana.
Mateusz.
Na, masz.
Justysia.
Mało. (bierze więcéj) Ale Pan nie myśl, że ja to przyjmuję przez chciwość pieniędzy.
Mateusz.
Dobrze, dobrze. Więc to godzina zejścia?
Justysia (patrząc w okno).
Oto Fikalski — idź Pan, idź.
Mateusz.
Jakto idź?
Justysia.
Czegóż Pan chcesz?
Mateusz.
W szafie — co?
Justysia.
Niech i tak będzie, ale prędko.
Mateusz.
A są tam szpary?
Justysia.
Są, są. No! W szafę, albo za drzwi.
(Zamyka Mateusza w szafie na klucz i odchodzi.)
SCENA IX.
Michał, Józef, później Mateusz.
(Michał wnosi ostrożnie wazonik z kwiatem i stawia na stole.)
Michał (oglądając się).
Józefie!
Józef.
Panie bracie.