Ależ kochani moi sąsiedzi, wszakże żyliśmy zawsze w dobréj komitywie... (z czułością) wszakże wzrośliśmy razem... wszakże grywaliśmy z sobą w piłkę...
pamiętacie — wszakże ślizgaliśmy się nieraz po zamarzniętéj kałuży... pamiętacie. I dlaczegóż, z jakiego powodu ta serdeczna nasza zgoda ma być przerwana?
Co było a nie jest, to nie pisz w rejestr. Zdradziłeś mię, mam przekonanie i kwita.
Ale ty Józefie, ty najrozsądniejszy człowieku w całém mieście, powiedz bratu, że to się niegodzi.
Czekajcie, czekajcie, wszystko można załatwić zgodnym sposobem. Będzie wilk syty i owca cała. Pan brat zagniewany a Pan Mateusz przewinił — niechże Pan brat Pana Mateusza trochę tam tego poturbuje i będzie zgoda.
Piękna zgoda.
Bez pardonu, wypijesz, albo nie wypijesz?
Panie Michale, najszlachetniejszy sąsiedzie.
Wypijesz?
Nie.