Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/014

Ta strona została skorygowana.
Dolski.

Dość dobrze.

Jenialkiewicz.

Bardzo dobrze... wszystko idzie, jak po mydle... jesteśmy prawie u celu.

Dolski.

Aż mnie dreszcz przechodzi... Ja miałbym urząd otrzymać?

Jenialkiewicz.

Ale nikomu ani słowa... ani pół słowa... bo widzisz na tym świecie. (gesta) Rozumiesz?

Dolski.

Tak dalece... niekoniecznie..

Jenialkiewicz.

Pst!.. Spuść się na mnie.

Dolski.

Ach, któż więcéj odemnie spuszcza się na ciebie, kochany Panie Jenialkiewicz. Od roku przestałeś być moim opiekunem, a ja przecież zawsze pod opieką.

Jenialkiewicz.

Czy źle na tém wychodzisz?

Dolski.

I owszem... ale...

Jenialkiewicz.

Bo co się tycze opieki mój Dolski, mnie się pytaj, ja ci powiém... miałem ich i mam nie mało... a wszystkie... (Pokazuje gestami jakby lejce trzymał i niemi kierował.)