kochać Panny Anieli?! O śliczna! o miła! o dobra
Panna Aniela!
Nie, nie... tego nie przeczytam. (Odczytując zbliża się powoli ze spuszczoną głową ku Dolskiemu, biorąc go za Jenialkiewicza.) Proszę Wujaszka...
„Miłość“.
Ach!
O la Boga! przestraszyłem Panią... przepraszam.
Niéma czego... moja wina.
Och, nie — Pani winną być nie możesz.
Mogłam patrzeć przed siebie.
Ja powinienem był ostrzedz, usunąć się, wyjść nareszcie, ale przyznać się muszę, że jakaś niepojęta władza trzymała mnie w miejscu... tak mi tchy zaparło, że nie byłbym wymówił słowa, gdyby było szło i o życie, a cóż dopiero żeby ciebie Pani oddalić od siebie.
Nie mniéj byłabym pomocy wezwała.
Ach, ale nie tak, nie z takiém poufném zbliżeniem się, nie takim dźwiękiem głosu... O! to była