Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/070

Ta strona została przepisana.
Matylda (p. k. m.)

Panie Dolski.

Dolski.

Pani?

Matylda.

Strzelasz Pan dobrze z pistoletu?

Dolski (z bolesném uczuciem).

Ach!.. Tak jest... strzelam nie źle.

Matylda.

I ja nie źle — na dwadzieścia strzałów pięć w same czarne.

Dolski.

A Panna Aniela?

Matylda.

O ta boi się wszelkiéj broni.

Dolski.

Tyle ma łagodnego usposobienia, tyle prawdziwie niewieściéj nieoszacowanéj spokojności.

Matylda.

A wiesz Pan, że ta pochwała niekoniecznie na swojém miejscu.

Dolski.

Ach przepraszam, dwakroć przepraszam jeżeli może...

Matylda.

Pan nie pochwalasz téj rozrywki dla dam? (Dolski milczy ze spuszczonemi oczyma.) Prawda?

Dolski.

Moje zdanie nie wielkiéj wagi.