Ja też mówię: jeżeli, wtenczas jestem na twoje usługi, że zaś masz majątek a ja nie, to mi nic nie szkodzi... nie będę na to uważał. (Przechodząc trochę w seryo.) Ale jako dobry kuzyn, radzę ci, staraj się a znajdziesz coś lepszego.
Nie znajdę, bo szukać nie będę. Dwa karnawały w mieście spędzone oświeciły mnie dostatecznie. Piękna młodzież, nie ma co mówić.
O dla Boga moja Matyldo nie chciéj téż powtarzać kazań naszej staréj Jenerałowej o niemoralności tego wieku.
Warto powtarzać... nie do was to mówię. Ty
Karolu biłeś się dobrze... ty Leonie pracujesz piórem i głową... nastąpisz kiedyś po stryjaszku jako Ambroży drugi.
Matyldo!
Jesteś dzisiaj wesoła do podziwienia.
Patrzcie, pokażę wam exemplarz miejskiego Mirliflora. (Bierze laseczkę i lornetkę od Leona.) Najpierwéj... okienko w oku... bez tego nic... czy tylko utrzymam... otóż jest... pięknie, prawda? tu ślepota, tu zéz... niby fluxya w twarzy, tortikoli w karku... co? (Cofa się w głąb i zdejmuje kapelusz.) Przy tém wąsik w igiełkę.... pazurki jak rydelki.... pręcik w ręku....