Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/104

Ta strona została przepisana.

czasem inną napiszę... Biegajże. Zamknę za tobą. Jeszcześ tu?

Marcin.

Jeno szurdut wezmę.

Dolski.

Ależ idź do!.. (łagodnie) idź mój kochany, bo to pilno. (Zamyka drugie drzwi na klucz, a pierwsze od przedpokoju zostawia otwarte.) Może się spóźniły.... może jeszcze na czas zdążę... prędko napiszę plenipotencyą... Telembecki jeszcze nie odjechał, ale Marcin taki głupi... kochany Marcin.

(Dzwonią do drzwi raz, drugi i trzeci; za każdym razem Dolski nuci swoję piosnkę coraz głośniéj.)
Marcin (przez drzwi).

Panie! Panie! Niech Pan otworzy. To Pan Jantoni z Koleczkowa.

Dolski.

O la Boga!(Marcin odchodzi.).





SCENA V.
Dolski, Pan Antoni.
P. Antoni (ściskając go kilkakrotnie).

A mam cię nareszcie kochany sąsiedzie... godziło się tak zapominać swoich przyjaciół?.. Od kilku tygodni ani słowa! Myślałem, żeś już w drodze do Kalifornii. Bagatela, proszę siedzieć!

Dolski.

Kochany Antoni!.. ho, siadaj... cóż cię tu sprowadza?