Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/113

Ta strona została przepisana.
Dolski.

Ja niszczę? Przez cóż o la Boga?

Jenialkiewicz.

Przyséłam ci Henryka, Alfreda, przypadek sprowadza Antoniego. Wszystko ludzie mający wpływ w kraju, a zamiast prosić ich o pomoc, przyjmujesz zimno...

Dolski.

Ale nie, ale nie.

Jenialkiewicz.

Dajesz im uczuć, że niewczas przychodzą.

Dolski.

Ale nie, ale nie. (śpiewa) Moja ty kochanko. (poprawiając się) Mój Panie Jenialkiewicz.

Jenialkiewicz.

Urażeni twoją niegrzecznością...

Dolski.

Ależ dla Boga, z czegoż to wszystko wnosisz?

Jenialkiewicz.

Ze stanu, w którym cię widzę... Wstydź się... jestże to postępowanie godne człowieka, który chce urząd piastować? Jestże to wdzięczność, do któréj mam niejakie prawa? Tak mnie opuścić, na śmiech wystawić, to się nie godzi.

Dolski.

Panie Jenialkiewicz, zabij mnie jeżeli chcesz, ale się nie gniewaj... powiedz, co robić, aby cię zadowolnić... bo co się mnie tyczé... to... ale potém o tém... Zrobię, co każesz, ale miej litość, bo na honor nie wytrzymam.