Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/126

Ta strona została przepisana.
Dolski.

Chwytam... nalewam... chłodne... lekkie... spragniony chciałem usta zmaczać... (ciszéj) wypiłem do dna.

Karol.

Bravo!

Aniela.

Karolu!

Karol.

Cóż? mam nad nim płakać?

Dolski.

Co mi się zdało chłodzącém, stało się ogniem... Ach, żebyś wiedział co to za uczucie...

Karol.

Żebym wiedział? A! dobry jest!

Dolski.

Jakiś szał mnie ogarnął... krzyczałem jak furman na popasie... jak furman Panno Anielo. — Nie dość, zapraszam do stołu gospodarza i jego żonę i siostrę i najnieprzyzwoitszego ich podrostka.

Karol.

Dobrześ zrobił — samemu trudno zjeść za sześciu... w towarzystwie je się smaczniéj.

Dolski.

Gwar, hałas, nikt się nie słyszał... nalano jeszcze, wypiłem jeszcze... Od tego czasu słabo tylko pamiętam co się działo.

Karol.

Patrzałeś jak przez krepę.