Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/127

Ta strona została przepisana.
Dolski.

Ach tak jest, jak przez krepę.

Karol.

Swiatło się dwoiło.

Dolski.

Tysiące, tysiące świec stało przedemną.

Karol.

Sufit się kręcił.

Dolski.

W koło... dotychczas o tém myśleć nie mogę.

Karol.

To tyś się simpliciter spił Dolsiu.

Dolski.

Spił! O la Boga, spił! w saméj rzeczy przebacz Panno Anielo, że uszy twoje obrażam, ale mnie się zdaje, że... tak jak on powiada, spiłem się.

Karol.

A ja jestem pewny... No jeżeli tylko tyle, łatwa rada; Anielko każ dać na obiad barszcz albo kapuśniak.

Dolski.

Jeszczem nie skończył... i nie wiém czy daléj mówić potrafię.

Aniela.

Proszę, proszę, nie jestem zbyt surową.

Karol.

O! ja z młodu przyzwyczajałem ją mieć wzgląd na podobne usterki... Cóż daléj?