Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/128

Ta strona została przepisana.
Dolski.

W przyległym salonie była podobno lekcya tańców... grano na skrzypcach... w moim szale...

Karol.

Stłukłeś skrzypce?

Dolski.

Gorzéj!.. Zacząłem tańcować.

Karol (śmiejąc się).

Bravo Dolsiu... pozwól niech cię uściskam.

Aniela.

Ale Karolu... dajże pokój.

Karol.

Jakie solo?.. czy pas de deux?

Dolski.

Tańcowałem, a ze mną wszyscy i wszystko... kto był, kto żył, kto?.. nie wiem... ale była ciżba... a wszystko szło z kosa, z kosa... ach okropnie!

Karol.

Okropności, tak dalece, dotychczas nie widzę.

Dolski.

Nareszcie...

Karol.

Oho!

Dolski.

Nie — nie skończę — nad me siły — czytaj.

Karol (czyta).

Rachunek & &. Wieczerza, wino, światło, hm, hm... piękne sumki... Za talerzy sześć tuzinów... Hę? (Dolski zakrywa sobie oczy) Dziesięć półmisków... bu-