Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/129

Ta strona została przepisana.

telek... Cóż to, tłukłeś? (Dolski potakuje głową.) Traf! trzask! brzęk! szczęk!?

Dolski.

Ach brzęk, szczęk... brzęk szczęk.

Karol.

Szklanki, kieliszki, summa... A okna?

Dolski.

Okna? — Nie.

Karol.

A to co? Od tego się zaczyna.

Dolski (do Anieli).

Od tego się zaczyna?

Aniela.

Nie słuchaj go Pan.

Karol.

Oho! Doktorowi dwa dukaty... Cóż to, czy byli ranni?

Dolski.

Nie, podrostek dostał niestrawności.

Karol.

I ty za to zapłaciłeś?

Dolski.

Jużci ja byłem niewinną przyczyną... ale już zdrowszy, odwiedziłem go przed wyjazdem.

Karol.

Na honor nie wiém czy cię łajać czy uściskać trzeba... prawda Anielko?

Dolski.

Ach Pani szydzić nie będziesz, bo ja przyznaję moję winę... ja czuję moję hańbę.