Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/157

Ta strona została przepisana.
Gdański.

Babinosów?

Florjan.

Babinosów — piękna kobieta o głowę wyższa odemnie. Byłbym mógł ożenić się...

Gdański.

Jakto? Będąc żonatym?

Florjan.

Ale nie. Mówię byłbym mógł, gdybym był z Genowefą ślubem nie związan. Bo Panna Teodora zdawała się być mi przychylną... Ale inaczéj los zrządził. Nadszedł dzień mego uwolnienia... Odjeżdżam, pędzę na perekładne... Wiesz co to jest perekładne?

Gdański.

Wiem.

Florjan.

Djable trzęsie. — Przybywam do Eperies (Eperies albo Przeszów, wszystko jedno), biegnę do domu Barona Tömecz-Köresz... wchodzę przez ogród... postrzegam moją żonę... piękna kobieta, o pół głowy wyższa odemnie, postrzegam stojącą we drzwiach salonu — skradam się z tyłu... spinam na palce i cmok ją w szyję. Byłem uprawnion, co?

Gdański.

Niezawodnie.

Florjan.

Otóż bardzo zawodnie, bo żona moja krzyknęła i zemdlała, a z ciemnego kąta powstał ten to tego jakiś olbrzym z rudą brodą i bez żadnéj przemowy jak mnie nie schwyci! jak mną nie wstrząśnie! aż