Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/202

Ta strona została przepisana.
Milder.

Własnego przykładu nie potrzeba... Wszyscy jesteśmy ludźmi... ale ja jéj wskażę drogę cnoty... (Słychać lekkie pukanie do drzwi w głębi sceny.) Otóż i ona.

(Julja bierze kapelusz i wybiega we drzwi na prawo. Milder rzuca cygaro i otwiera drzwi w głębi.)





SCENA II.
Milder, Hermenegilda.
(Hermenegilda w zielonym szalu, podobnym jak Julji, Milder ukłoniwszy się z uszanowaniem, zamyka drzwi na klucz.)
Hermenegilda.

Pan zamykasz?

Milder.

Nie zamknąć? (p. k. m.) Może kto nadejść.

Hermenegilda.

Zamknij Pan. (Rzucając się na kanapę.) Jestem więc. Czy dosyć upokorzenia, co?

Milder.

Hermenegildo!..

Hermenegilda.

Do rzeczy, do rzeczy mój Panie. Czego żądasz? pieniędzy? co? wiele?

Milder.

Jeżeli z tego tonu zaczniemy, trudno będzie dojść do harmonii, której nam potrzeba. Już raz przekonałem cię, że wzgardy znieść nie umiem. Ztąd wynikłe moje późniejsze postępowanie (co bezwzględnie wyznaję) stało się przewinieniem, którego mi przebaczyć nie możesz. Dziś nietylko tego nie żą-