Ta strona została przepisana.
SCENA XIV.
Zdzisław, późniéj Paulina.
(Zdzisław wchodzi zamyślony — słucha przy drzwiach Pułkownika i Pauliny, potém odsuwa fotel i siada.)
Zdzisław.
Tak jest. — Odjadę... gdzie mną los pogoni...
Lecz wprzód zaglądnę co robi Antoni.
Jej chcę przebaczyć, bo wrosła w mą duszę,
(zrywa się) Ale Antosia na pociechę zduszę,
Zbiję, zabiję, zastrzelę, zakolę,
Pod tym warunkiem żyć sobie pozwolę.
Paulina.
Zdzisławie, słuchaj... miej litość nademną.
Ja wiele cierpię... ucieczką tajemną
Zadałbyś mi śmierć... Ja mówić nie mogę...
Jesteś porywczy... miej wzgląd na mą trwogę.
Zdzisław.
O, bądź spokojna. — Twojém, moje życie,
To ci przysięgam...
Paulina.
Nie odjedziesz skrycie?
Zdzisław.
Nie.
Paulina.
Słowo?
Zdzisław.
Słowo.
Paulina.
A teraz Zdzisławie,
Co tylko wolno, wszystko ci wyjawię.