Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/280

Ta strona została przepisana.
Karol.

I cóż z tego, że kiedyś mieć będę pieniądze, jeżeli wtenczas już mnie ogarnie finansistów choroba, to jest nieuśmierzone pragnienie. Im więcej się ma, tém więcéj się pragnie. Kto ma sto tysięcy, pragnie dwakroć, ma dwakroć chce miliona, osiągnie milion, dąży bez spoczynku do dwóch, a gdy przypadkiem jeden z tych dwóch milionów straci, obwiesza się, na pierwszéj gałęzi.

Gustaw.

Ja, gdybym z dwóch milionów majątku stracił jeden, wiesz, cobym zrobił?

Karol.

Naprzykład?

Gustaw.

Straciłbym drugi.

Karol.

A potém?

Gustaw.

Robiłbym, co robię teraz, długi.

Karol.

Masz tyle odwagi?

Juliusz.

Posuniętą do najwyższego stopnia, za to ja ręczę.

Karol.

W naszym giełdowym świecie wszystko liczy się na procenta — praca, rozrywka, przyjaźń, miłość, sam człowiek o tyle wart, o ile rentować się może.

Juliusz.

Z téj mowy miarkuję, kochany Karolu, że jesteś pod wpływem jakiejś chwilowéj przeciwności.