w małą, maciupcią rączkę i szepczę do ucha: Gustaw Oksza, podporucznik trzeciego pułku ułanów,
wybawca twój, kocha cie szalenie. Ona otwiera niebieskie oczy albo czarne... nie, niebieskie i rzecze: Bądź moim małżonkiem, zapłacę 30.000 talarów — wart jesteś téj summy. — Tym sposobem Karol weźmie 30.000 talarów i pojedzie za swoją Laurą do Berlina, a ja z moją w Poznaniu świętemi śluby małżeństwa połączonym będę. — A co? — Dobry
projekt?
Szaleństwo! zastanówmy się rozsądnie. (p. k. m.) Naprzykład... gdybyś starał się odstręczyć serce kuzynki i okazując swój charakter w jak najgorszém świetle, zmusić ją poniekąd do odmówienia twojéj ręki.
Nie znam mojéj kuzynki, ale bankierskie żołądki strawne.
A potém stara to komedya... i czasu niema.
A gdybyś w gwałtownej sprzeczce krzesełkiem...
O!.. O!.. O!..
No cóż? O! O! O! — nie wiecie, co chcę mówić, a krzyczycie O! O! O! — Gdybyś powiadam krzesełkiem ją nastraszył, krzycząc: Milcz albo zabiję — wtenczas ja wchodzę, staję między wami,wyrywam krzesełko, druzgoczę o ziemię, dobywamy