Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/289

Ta strona została przepisana.
Melchior.

Czy Pan zwaryowałeś?

Anastazius.

Ostre słowo.

Karol.

Pan Melchior przemówił przecie.

Melchior.

Jużby i wszystkim świętym nie stało w końcu cierpliwości. Co mnie u licha do Pańskich interesów? Ja, który ani Lity ani Compagnie nie znam, nie mogę dowiedzieć się dotychczas, czy znajdę jeszcze w tym Hotelu parę pokoików.

Anastazius.

Ja urzęduję.

Melchior.

Idź Pan do djabła z urzędowaniem swojém.

Anastazius (do Karola).

Człowiek gwałtowny, zejdźmy mu z drogi.

Karol.

Ja wyjdę na miasto.

(Odchodzą.)
Jan (do Melchiora).

W przyległéj oficynie jest cały apartament confortable, zegar, firanki, schody oświetlone, widok na dziedziniec — wszelki konfort — wszystko confortable, englisch.[1]

Melchior.

Pójdę pierwéj opatrzyć, zaczekaj tam na mnie.





  1. Wymawiać: inglisz.