Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/314

Ta strona została przepisana.
Anastazius.

Dlaczego... mam dać... wexel?

Karol.

Bo ja téj Panny nie chcę.

Anastazius.

Panie Karolu... przez Boga żywego... nie mów tego... Dlaczego? dlaczego... nie chcesz téj ładnéj Panny?

Karol.

Nie chcę, bo śpiewa, bo pije, bo się umizga do ciebie.

Anastazius (odprowadzając go na stronę).

Ależ zazdrośniku... Za... zazdrośniku... opa... miętaj się... Ja mam afekt do Monteku... ku... kuli... I białogłowa ku mnie sentymentem.

Karol.

Nie chcę, nie chcę!

Gustaw (rzucając się w objęcia Anastaziusa).

Ach Maczku, on mnie nie chce.

Anastazius.

Ależ to nie jest dostatecznym powodem, aby się komu drugiemu wieszać na szyi...

(Juliusz porywa go za rękę i odciąga w przeciwną stronę.)

Ależ to nie ja... to ona...

Juliusz.

Nie o tém mowa — kończmy interes — młodzi się kłócą, młodzi się pogodzą, a my zacznijmy podpisywać. Za moją siostrzenicę ręczę.