Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

Że głos żaden nie dosięgnie,
Nie dosięgnie żadne oko.
Tam młodości słońcem grzana
Po tęczowych farbach pływa,
Lub gwiazdami obsypana
W świetle księżyca spoczywa. —
Późniéj powoli opada
Na ziemskich kwiatów kobierce,
Jakby pszczółka z serca w serce
Wnika, szuka, skrzętnie bada,
Czy téż które ją popieści,
Czy przytuli, czy umieści?
I miłością się obwija,
I miłością się zasklepia,
I dzień po dniu nitkę zwija,
Co do życia ją przyczepia.
A gdy spadnie ziemska szata,
Ona śnieżna cicho wzlata;
Wzlata w górę coraz wyżéj,
Płynie światła coraz bliżéj,
Aż nakoniec w promień wzięta,
Wróci w źródło zkąd poczęta
Nieśmiertelna, czysta, święta!