Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XII.djvu/131

Ta strona została skorygowana.

I ucierał w chustkę nos.
Skarb, lumen rady pokątnéj,
Jego wyrok bez pardonu
Jak raz wyrzekł: teraz szyj!
Igła w ręku czy nożyce,
Jakby na nich koncert grał.
Co więcéj, nie znał on skrawek,
Tyle sukna brał, co dawniéj,
A jak wory, suknie szył.
Dlatego z Rawy, Kamionki,
Nawet z Bełza i Sokala
Wyżéj uszów robót miał.
Już więc w jego dziś pracowni
Czeladników szyje dwóch.
Szewc Marek inny już człowiek
Brzuszek mu się zaokrąglił,
A na brzuszku z klamrą pas.
Na głowie czapka jak kołpak,
W ręku czcina dwułokciowa —
Drobnym kroczkiem zawsze szedł
I kuperkiem trochę kręcił,
Jakto kręci każdy szewc.
W procesyach nosił baldachin,
Na kazaniach ciężko wzdychał,
Do kantyczek pierwszy bas;
Przewodnik szkoły Uhnowskiéj
Był splendorem miasta swego,
Bo uhnowski dzisiaj but
Na jarmarku Świętojurskim
Przed wszystkiemi bierze prym.
Szewc Marek jednak posmutniał,
Roztargnienia miewał dzikie: