Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/109

Ta strona została przepisana.
XI.

Nie chciał jéj czytać wierszy o Alceście.
Jabym to zrobił, gdybym je był spłodził.
Dowcip, koncepty niecobym uszkodził,
Lecz sens najlepszy, najpiękniejszy wreszcie,
Trafiłby w serce, jak w sercu się zrodził.
Krzykaczom wieku rzekłbym: — resztę bierzcie!

XII.

Pocóż kochanek w nocy i w dzień czuwa?
Poco poeta bólem się zatruwa?
Czego chcą w zamian, co złożyć im w darze?
Jedną łzę tylko — i niebem lśnią twarze,
I sława, talent z téj łzy na nich sfruwa,
Geniusz z miłością przez nią idą w parze.

XIII.

Skończyłem pierwszą pieśń. Znów odczytuję.
Rzecz wcale inna, niż chciałem, sam czuję.
Niéma nic z tego, co mogło być święcie,
Gdybym plan usnuł, nim przyszło poczęcie.
Rozpacz mnie gnębi i złość mnie przejmuje!
Szczęściem, że sensu dość w rymów odmęcie.

XIV.

Są utrapieńców dwojakie postacie:
Jeden, jak szatan piękny, i jak żmija
Zimny, wyniosły, zawsze kopia czyja.
Na jego sercu samotném spotkacie
Samą namiętność, żądzę w ludzkiéj szacie;
Jego ambicya tylko złotu sprzyja.