Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/138

Ta strona została przepisana.

O przyjacielu! niech dziś twe łono
Zdradzi przede mną troskę tajoną.
Mów z zaufaniem, uwierz mi, drogi!
Bożek milczenia okrutny, srogi,
To w liczbie innych téż śmierci brat.
Wszak dusza na to skargę wypowie,
By mieć pociechę; — po jedném słowie
Niekiedy zgryzot przepada ślad!


POETA.

Gdyby mi przyszło dzisiaj wyznać boleść całą,
Nie wiem, jakieby imię dać jéj wypadało:
Miłość, czy szał, czy duma, czy fantazya mglista?
I czy aby kto z tego choć trochę skorzysta?
Bądź jak bądź, do gawędki mam dziś dosyć chęci.
Skoro jesteśmy sami tu, przy tym kominku,
Weź tę lirę, siądź bliżéj, pozwól méj pamięci
Niech się zwolna w twych dźwiękach budzi ze spoczynku.


MUZA.

Zanim mi zdradzisz twą tajemnicę,
Powiedz, poeto, czyś wyleczony?
Bo wszak dziś musisz odkryć przyłbicę,
Nie zakochany, nie uprzedzony!
Jeśli pamiętasz, że imię noszę
Pocieszycielki twojéj, mój miły,
Nie róbże ze mnie wspólniczki, proszę,
Tych namiętności, co cię zgubiły!


POETA.

Jam się dobrze wyleczył z téj choroby swojéj,
I nieraz, myśląc o niéj, wątpię, czy istniała;
Tam zaś, gdzie memu życiu zguba zagrażała,