Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/150

Ta strona została przepisana.

O! nie ten głos dawniejszy, nie ta słodka mowa,
Nie czarowne spojrzenia, skierowane ku mnie!
Próżno sercem, nią pełném, szukałem ich w trumnie,
Zimną była jéj twarz marmurowa!

I mogłem był się zbliżyć, — bo któż mi zabroni? —
Porwać ją w me ramiona i zawołać do niéj:
„O niewierna kochanko! Cóżeś uczyniła?
Nasza przeszłość to grób, to mogiła!”

Nie! To obca kobieta, nagle mi się zdało,
Wzięła jéj głos, jéj oczy, jéj twarzyczkę białą!...
Więc pozwoliłem odejść téj zimnéj figurze,
Wzrok z uśmiechem kierując ku górze.

Bezwątpienia to ból był, nędza, jakże smutna,
To uśmiechnięte martwéj istoty żegnanie!
A jednak, o naturo, o matko okrutna!
Czy me serce ją kochać przestanie?

Piorun może mi teraz spaść na biedną głowę,
Nic mi z duszy nie wyrwie głosu jéj, spojrzenia;
Jak rozbitek, co chwyta szczątki okrętowe,
Tak ja chwytam się tego wspomnienia!

O niczém nie chcę wiedzieć: czy zakwitły niwy?
Z ludzkim trupem co będzie? nic mnie nie obchodzi,
Ani czy dla umarłych jasności dzień żywy
Kiedykolwiek na niebie się zrodzi?

Powtarzam sobie tylko: „Tutaj, o téj porze,
Kiedyś, kochany, wzajem piękną ukochałem.
W méj duszy nieśmiertelnej ten skarb pogrzebałem,
W niéj zaniosę go Tobie, o Boże!”
1841 r.