Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/24

Ta strona została przepisana.

Boże! Gdy oko swoje rozchyli,
Gdy się roziskrzy siatkówka ta,
Klnę się na wszystkich świętych Kastylii,
Żeby się dotknąć fałd jéj mantylii,
Każdy się w strzępy porąbać da.

Jak w niedbałości pyszna jest swojéj,
Gdy się półnaga wije jak wąż,
Gdy swe płonące usta rozdwoi,
I pocałunkiem wściekłym się poi,
I gryzie, krzycząc bezmyślnie wciąż.

W rozweseleniu szalona przecie!
Gdy już od rana piosnki jéj grzmią,
Gdy, że dotkliwie łono jéj gniecie,
Trzask w atłasowym budzi gorsecie,
Jedwabną kładąc pończoszkę swą.

Daléj-że, paziu, daléj do uczty!
Urocza, letnia kusi mnie noc.
Serenadowe niech grzmią kuplety,
Choć od Tuluzy do Gwadaletty
Może mnie zgładzić alkadów moc.






RANKIEM.


Wstań, piękna, dość tego spania.
Twa klacz z długiego czekania
Już rży pod twoim balkonem.
Spójrz! Orszak strzelców wesoły
Ma czarnołape sokoły
Na tle rękawów zielonem.