Ta strona została przepisana.
Wpuszcza w okno mnie jednego,
Ale inni niech się strzegą:
Kto się na mszy do niéj zbliży —
Król czy biskup — umkną chyżéj.
Mojać to Andaluzyanka,
Zazdrośnica i kochanka,
W krepie długiéj piękna wdowa,
Anioł w niéj się z dyabłem chowa,
Żółta jest jak pomarańcza,
A tak żywa jak szarańcza!
W bałwochwalcze moje usta,
Gdy się wpije trzpiotka pusta,
Widziéć trza jéj ruchy prędkie,
I to ciało, smagłe, giętkie,
Jak się kurczy, jak się zwija
W mych ramionach — istna żmija!
Jeśli zaś kto ma ciekawość,
Przez com zdobył tę jéj żwawość:
Pięknym koniem się pochwalę;
Podziwiałem jéj mantylki
I — waniljowe pastylki
Raz jéj dałem w karnawale.
PANI MARKIZA.
Jak to już wiecie, mam za kochankę
Płomienną Andaluzyankę.