Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/54

Ta strona została przepisana.

W którym pragniesz kochanka ujrzéć wśród złudzenia.
Wróć, serce rozkochane! Wschodnich wiatrów burza
Wilgoci twoje włosy chłodem mokréj pary —
Wróć z myślą o przeszłości do siedziby staréj.

W mgle, co się rozpostarła po zakrzepłéj roli,
Tyburcyusz szedł przez błonia wciąż naprzód, powoli,
W ognie wschodu, co pusty jego dom czerwienią,
Zapatrzony bezmyślnie, aż stanął przed sienią.
Ledwie ujął za klamkę, gdy znienacka czuje,
Że go za ramię czyjaś ręka przytrzymuje:
„Któż to — zawołał gniewnie — ma śmiałości tyle?“
— Chłopcze! — starzec odpowie — posłuchaj mnie chwilę.






VII.

.......................
Doprawdy, rzecz niezwykła, widziéć o téj porze,
Siostry tak ożywione w tym starym klasztorze.
Jakieś szepty, to znowu jakaś bieganina,
Hałas się raz przytłumia, to się znowu wszczyna;
Potém, jak gdyby nagle hasło ciszy dano,
Wkoło spokój zalega i milkną zatargi,
I wsystko drży, przejęte trwogą niesłychaną.
Słuchajcie, ach słuchajcie! Czy to echo skargi
Dociera uszu naszych? Głosu tego brzmienia
Zdradzają jakby pierwsze jęki i cierpienia;
Głos ten wybiega z sali, którą tłum otacza...
Łzy, krucyfiks, modlitwy — ach cóż to oznacza?
O siostry, blade siostry, za kim się modlicie?
Któraż to z was opuszcza to sieroce życie?