Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/56

Ta strona została przepisana.

Módlcie się! Gdyby śmierć jéj u wieczności proga
Dała niebo zobaczyć, wnet, jak Desdemona,
Rzekłaby niezawodnie, nim przed Bogiem stanie,
Że ją słabą nadludzkie zabiło konanie.

Niekiedy się istoty lube spotkać zdarzy,
Na które niebo zlewa swe najczystsze wdzięki.
Dobre, czułe, zbyt jednak słabe są dla męki;
Człowiek może je zabić, ale nie znieważy.
Niedola, ta staruszka pomarszczona zgoła,
Widzi je, jak padają, nim dotknąć je zdoła:
One tronu tu pragną, albo téż — mogiły!

I takiemi to właśnie te biedaczki były,
Którym niebo nadało z szczęścia czerpać zyski,
A które grób pochłonął na progu kołyski,
I taką była również ta, co dziś umiera.
Już złe, u źródeł życia panosząc się, szpera,
Już opada jéj główka, bólem przeciążona,
Już jéj wstrzymać nie mogą słabnące ramiona;
A jednak niespokojna, szuka, nasłuchuje...
Z poza szyb promień światła zakradł się do celi...
Więc jeszcze dnia jasnością ziemia się weseli?
Ciepło, życie i światło dokoła panuje.
Ach, gdy niebios pogoda światu się udzieli,
Gdy czar tylu dobrodziejstw bezpowrotnie ginie,
Czujemy, jaką miłość zawiera pustynię!

Lecz któż nie wie, niestety, że Nadzieja służy
Za jednego z niebiańskich dla cierpienia Stróży?
Onto przy łożu śmierci do ostatka czuwa,
On duszy konającéj osłodę podsuwa,
I aż do samej trumny ze śpiewem kołysze
Boleść, co się zapada w wiekuistą ciszę.