Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/61

Ta strona została przepisana.
DAREMNE ŻĄDZE.


Skoro jest twém rzemiosłem, nieszczęsny poeto,
Nawet w tych czasach burzy, gdzie czyn jest podnietą,
Gdy usta milczeć muszą, a mówią ramiona,
I gdy w hasłach trzeźwości fikcya jak sen kona;
Skoro jest twém rzemiosłem robić własną duszę
Nierządnicą, i kiedy radość i katusze —
Wszystko z serca twojego do lotu się zrywa:
Niech choć błazen, co w masce spodlenie ukrywa,
Nie zepchnie twojéj myśli wraz z tobą tak nizko,
By w hecarni zdobyła hańby pośmiewisko.
Żaden wykręt, wzgląd żaden, niechaj jéj nie dręczą,
Starcom zostaw bezsilnym tę pracę pajęczą
I tę dziatwę wstydliwą, którą w trwodze swojéj
Przytula drżąca pycha, co wzroku się boi.
Precz z ołtarzem, z trójnogiem! drwij z profanów śmiało,
Niech twa muza, strzaskawszy lutnię zniewieściałą,
Wyda hasło wolności bez żadnéj obawy,
I niech, jak prawda, boso szuka sobie sławy.

Dotychczas, Machiavelu, słychać w San-Casciano
Na ścieżkach opuszczonych twe kroki co rano.
Tam, pod skwarnego nieba niszczącą ułudą,
Musiałeś obrać ziemię bezwodną i chudą,
Tam co wieczór dłoń twoja, zmęczona ze znoju,
Tarła twe blade czoło wśród nocy spokoju. —
Bez nadziei, bez druhów żyłeś na téj roli;
Niecna gnuśność, ta córa nędzy, szła powoli
Za twoim śladem, zawsze skora do usługi,
I piła z twego serca twéj czystéj krwi strugi.
„Ktobądź jestem — pisałeś — niech mi trudom gwoli