Strona:PL Alfred de Musset - Poezye (tłum. Londyński).pdf/64

Ta strona została przepisana.

Druzgoce młode serce o kamienne płyty;
A gdy Rafael z cicha o sztuce go bada,
On mu niebo wskazuje, lecz nie odpowiada.
O szczęśliwe, o lube czasy, pełne chwały!
Ręce moje by dla was chętnie pracowały!
Lecz dziś! Pytam: dla kogo? Wszak ideę wzniosłą
Dziś na handel zmieniono, na zwykłe rzemiosło.
Bladém widmem, czy lichą kopią zwać się godzi
To, co pod włoskiem niebem dziś na świat przychodzi.
Nasze prace rok trwają, sława w dzień przeminie, —
Wszystko dziś w Europie, nawet miłość, ginie!

Ktokolwiek jesteś, siłą przeznaczenia party
Na poezyi nieszczęsne a ponętne warty,
Odrzuć het poza siebie, odpędź jaknajdaléj
Wszelką szczerość i niech się twe serce nie żali
Krwi kroplami, co z niego wyleje się strugą,
Bo wnet poznasz, że radość, choć trwała niedługo,
Zbyt kosztuje; chcesz ciszy, w rozwadze żyj zatém, —
Wszak człowiek obojętny najlepszym jest katem.

O! po trzykroć szczęśliwy ten, kto własne myśli
Na byle ostrzu miecza lub szabli nakréśli.
Jak on musi pogardzać marzycieli pychą,
Którzy, z marnego błota lepiąc marę lichą,
Sen jakiś, lub fantazyi zimne panoramy,
Zatrzymują się dumnie, mówiąc: dosyć mamy!
Czemże jest myśl, niestety, gdy czyn działać zacznie?
On umiera bez trwogi, a ona rozpacznie
Cofa się; on wymierza w straszną rzeczywistość,
I gotów jest do walki w pancerzu ze stali,
A ona, ta nieboga, którą nic powali,
Odwraca się i niknie, zapadnięta w mglistość.

Niechaj Weber umiera, niech harfę ukryje!
Mozart go czeka. Ty zaś, o poezyi synu,