Strona:PL Alfred de Musset - Szczęście.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.

Ci szli do tego domu pieszo, przez noc całą,
Opuściwszy rodzinę... kozy chatkę białą.


∗                    ∗

Widziałem ich — pod lampą stali zakopconą,
W kraciastych kamizelach, z dziwnym ogniem w oku,
Widziałem jak rzucali swą ręką strudzoną
Na igraszkę losowi pot całego roku...
A każdy blady, niemy, nieruchomy, czekał,
Goniąc wzrokiem za chlebem, co przed nim uciekał.


∗                    ∗

Mam mówić, że przegrali?... tak było, niestety,
Wpadli w uściski nędzy w jednem oka mgnieniu...
Błędnym wzrokiem patrzyli na strojne kobiety
Na przepych i na złoto w całem otoczeniu,
Na owych modnych gości badeńskich kąpieli,
Co są tu... chociaż nogą drogi nie dotknęli.


∗                    ∗

Biedacy! chociaż światła gorzały przed niemi,
Rozpacz ich pogrążyła w ciemnicę grobową...
Ci więźnie doli ciężkiej, ci kopacze ziemi,
Do chat swoich wracali prawie instynktowo,
Bo zakryła przed niemi fortuna zdradziecka
Drogę... żonę zgłodniałą i kolebkę dziecka...


∗                    ∗

O Ojcze nieśmiertelny! gdy przyjdziesz nas sądzić,
Przebacz tę parafiańską czułostkę chwilową,
Zapomniałem, żem szlachcic... lecz nie chcę już błądzić
I opowieść przerwaną zaczynam na nowo.
(Choć dziś jeszcze, w salonach, wpośród świateł snopów,
Staje mi przed oczami obraz owych chłopów).


∗                    ∗

Jestem więc w Baden, a czytam w waszem oku,
Iż mniemacie, że skoro mówię o rulecie,
To znać, że ją pamiętam. — Ach! na pierwszym kroku
Zabrałem z nią znajomość... dla szczęścia, co chcecie?