Strona:PL Alfred de Musset - Szczęście.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

Lub jakie z legend złotych czarujące wróżki,
Co w zwojach aksamitów kryją drobne nóżki...


∗                    ∗

Gdyby przyszła tą drogą, w tę ciemną aleję,
Gdyby się przesunęła tędy krokiem sarny,
Zasłuchana w szmer wiatru, co tak słodko wieje,
Zapatrzona w podskoki ptaszyny figlarnej,
Niosąca w swych paluszkach woniejące kwiaty,
A w sercu wiosnę, niebo i rozkoszy światy...


∗                    ∗

Gdyby stanęła tutaj, tutaj, w tej altanie,
Ja nicbym nie rzekł do niej, lecz ukląkł w milczeniu
I takbym patrzył długo w jej wdzięków zaranie,
Takbym tonął w jej oczu słonecznym promieniu,
Że skłoniłbym ją mojem wejrzeniem serdecznem,
Aby mi się uczuciem dała kochać wiecznem...


∗                    ∗

Kiedy mnie to marzenie ujęło zdradziecko,
I gdym w myślach rozkosznych uwiązł aż po uszy,
Przyszła bona, prowadząc zapłakane dziecko.
W dzieciach dostrzegam zawsze obraz czystej duszy,
Lecz nie mogę łez widzieć w oczętach maleństwa,
Bowiem kocham ten drobiazg niemal do szaleństwa.


∗                    ∗

Nie mogąc znieść cierpienia milutkiej dzieciny,
Zbliżyłem się natychmiast i prosiłem bony,
Żeby mi powiedziała z jakiej też przyczyny
Maleńki cherubinek taki rozżalony?
«Bo jeżeli co zbroił — trzeba mu darować,
«A jeśli żąda czego — nigdy nie żałować.“


∗                    ∗

To jest moja metoda wychowania dzieci.
Bobo rzekło mi na to, z pół płaczem, pół śmiechem,
Patrząc wzrokiem jak słońce kiedy w deszcz zaświeci:
«Nie mam co dać dziadkowi, a nie dać jest grzechem.“