Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.

Już mnie chłodem przejmują twe różane cienie,
Już są zimnemi dla mnie wszystkie twoje światła,
I zwiędłe moje stopy na twym lśniącym progu
Lodowacieją zwolna, gdy się mgły podnoszą
Nad polem, w koło domostw tych szczęśliwych ludzi,
Którzy mogą umierać, i w koło porosłych
Trawą mogił, szczęśliwszych jeszcze co pomarli.
Puść mnie, i powróć ziemi do której należę;
Widzisz wszystko — więc będziesz i grób mój widziała,
Co poranku, swą piękność odnawiając wieczną.
Ja, proch w prochu zapomnę o tych sferach próżnych,
I o tobie, na srebrnych wracającej kołach.

Adam Asnyk.





ELEGIA.
(Z ALFREDA TENNYSONA.)

Ty zowiesz, moja ty ukochana,
Ty w której niema szyderstwa cieniu,
Co całe niebo nosisz w spojrzeniu,
Ty zwiesz wątpienie płodem szatana.