Praxagorę, dla jej wdzięków nie pytając czy ona Boginią czy kobietą. (Wstaje). Dlatego poświęcam libacye — pięknu — którego widok podnosi ducha i wprowadza w boski zachwyt; wylewam to pachnące wino, na cześć poezyi i harmonii, których nieśmiertelnemi prawami rządzą się chóry — gwiazd, rytmy i kształt nad kształtami — kobieta.
Tak, poświęćmy libacye — pięknu, tym sposobem uczcimy tę wieczerzę, która była wspaniałą. Orsylochosie, godnie przyjąłeś nasze zacne i piękne sąsiadki Beotki. Wyborną masz kuchnię; nie ustępuje kuchni Lamachusa.
Co za szkoda, że Agatos nie przyszedł.
Jemu w głowie co innego... chce władzy, chce być wybrany archontem. (Na te słowa poruszenie Praxagory).
Czy podobna! Agatos ukąszony żądzą władzy. Na Bogów, to zabawne! Dobry chłopiec; dzielny żołnierz w potrzebie! Ale jemu się mieszać do rządów rzeczypospolitej! To godne komedyopisarzy.
Cóż chcesz! Przychodzi zła godzina, w której zachciewa się na wielkiej potknąć się scenie.
Szkoda, że nie przyszedł.