Strona:PL Ave Maria 009.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Z jednej i z drugiej strony padło odrazu dwóch czy trzech ciężko ranionych... walczący podniecali się hukaniem i wrzaskiem, powietrze brzmiało jękami konających, a skaliste ściany przeciwległego brzegu powtarzały te straszne głosy kilkakrotnem echem. Pod ciosami toporów i mieczów bluzgała krew na szary proch gościńca.
Stary Pieter zarzucił na twarz kaptur od opończy i siedział na bryce skurczony, nieprzytomny ze strachu.
Walka trwała niedługo. Ktoś krzyknął gromko:
— Uprzątnąć drogę... trupy do wody! Hej, dziadu, zbieraj manatki; szczęście twoje, iżeś się nie przeciwił mej woli; tamci nie chcieli słuchać, zapłacili drogo... No, złaź z woza i kwap się co żywo, abyś za dnia w domu stanął. A to się trzęsie, stare próchno... Cha, cha, cha! Nie zasłaniaj oczu, bo się na którem cielsku przewrócisz. Po sprawiedliwości godziłoby się i tobie łeb roztrzaskać; moich ludzi padło dziewięciu. Alem jest dobry; znaj pana: wybierz sobie jednego konia, cobyś z wygodą wracał. Przyznaj sam, dziadu, jako niesłusznie oczerniają ludzie rycerza z Foitsbergu; nie ino cię zdrowo i żywo puszczam, jeszcze z podarunkiem. Bierz konia śmiele, który ci się zda najzacniejszy, a zachowaj mnie we wdzięcznej pamięci.
Nieszczęśliwy kupiec, odarty z mienia, przerażony widokiem krwi i trupów, jeszcze musiał kłaniać się nisko zbójcy, że go puścił wolno.

∗             ∗

W komnatach Heriberta z Foitsbergu wrzała uciecha. Zjechali sąsiedzi i przyjaciele. Choć żaden z nich nie dorównywał gospodarzowi w chuci zbójeckiej i okrucieństwie, już to samo, że radzi z nim przebywali, dowodziło, co byli warci: hulaszcza zgraja rozpustników, niegodna szlachetnych imion, wsławionych przez pradziadów.
Po prawicy gospodarza siedział rówieśnik jego, Ulrich ze Spitzensteinu, chciwiec,