— Nie, nie... bez sądu nawet ludzie nie oddają zbrodniarza katom. Domagam się sądu!
Zgraja szatanów zaryhotała przeciągłym, ohydnym śmiechem.
— Sądu chce! Cha, cha, cha, cha, cha!...
— Zgoda — odezwał się ten sam, ognistooki. — Miałem cię wziąć wedle własnego obrachowania, do trzeciego piekła; gdy zasię On, któremu złorzeczę od początku wieków... Pan nieba i piekieł zliczy twe zbrodnie i zważy na swej przesprawiedliwej szali, pójdziesz w głębie niezmierzone, do siódmej płomiennej otchłani, kędy król nasz Lucyfer w nigdy niegasnącym ogniu przemieszkuje.
— Wołam sądu!
— Więc pójdź!
Rój potępieńców załopotał skrzydłami i zniknął w ciemnościach.
Ognistooki porwał duszę rycerza i pędem iskry piorunowej przeleciał przestrzeń tysiąca tysięcy światów. Nagle zatrzymał się, padł na kolana i oczy oburącz zasłonił.
Heribert uczynił to samo.
Od Źródła światłości, od Majestatu bożego dał się słyszeć głos:
— Przybliż się, szatanie, i wymień grzechy zmarłego sprawiedliwie, nic nie ujmując nic nie przydając.
Porwał się olbrzym z klęczek i wyprostował hardo. Lecz nie w stanie był znieść blasku Oblicza Pańskiego. Tedy padł znowu na kolana i przysłaniając oczy skrzydłami, mówił:
— Opijał się do utraty rozumu...
— Gnębił i dręczył poddanych...
— Mordował ludzi nie w obronie własnego życia, ale dla łupiestwa, z chciwości...
— Rabował kościoły... Bezcześcił święte naczynia...
— Nie Twoje imię, Panie, ze czcią wymawiał, ale mnie i tysiące braci moich wzywał co godzina...
A gdy szatan mówił, każde jego słowo zmieniało się w kamień i padało na spiżową wagę sprawiedliwości boskiej. Szala grze-
Strona:PL Ave Maria 017.jpg
Ta strona została uwierzytelniona.