Józef. Poznaliśmy się... ale czemże zasłużył na ten przymiotnik?
Mania. Ach! jaki nudny, to nic równego. Nie wiem dla czego, rodzice upodobali go sobie, i każą dla niego być grzeczną. Czy uwierzysz pan, że przyszedł od półgodziny, i nie powiedział pięciu słów! Nieznośny!
Józef. Dlatego, że nie mówi?
Mania. No, naturalnie! Cóż powiedzieć o mężczyźnie, który w towarzystwie kobiety siedzi jak mumija, nie umiejąc trzech zliczyć?
Józef (żartując) Zdarzają się wypadki, że właśnie obecność tej kobiety, wywiera wpływ paraliżujący władze umysłowe..
Mania. Widzę, że i pan zaczynasz być nieznośnym... w inny sposób.
Józef. Mówię to z własnego doświadczenia.. (po chwili, patrząc na nią.) Czy pani wiesz, co się dzieje z człowiekiem, gdy nosi się z myślą rodzoną w sercu mimo wiedzy, z myślą, która rozsadza mu piersi, a z którą taić się musi gdy okoliczności przemawiające do jego rozumu, nakazują mu milczenie?
Mania. Nie wiem, gdyż nie pojmuję uczucia, nad którem rozum miałby taką władzę.
Józef. Są jednak wypadki, że tak być musi.
Mania. Naprzykład?
Józef. Przypuść pani, że mężczyzna z sercem gorącem, ukochał kobietę, którą prawa wymagań towarzyskich postawiły wyżej od niego, że mężczyzna ten sięgając po jej wzajemność, byłby posądzony o brudne wyrachowanie, że ona sama mogłaby w tem świetle widzieć jego zabiegi.. cóż człowiekowi temu radzi rozum?
Mania. Najprzód powinien mu powiedzieć, że tajenie w sobie tej myśli, powiększa tylko złe, że cierpienie, jeżeli mężczyzna ten rzeczewiście cierpi, doznałoby ulgi, gdyby... przestało być tajemnicą dla... osoby, która te uczucia wzbudziła; a chociażby ich nie podzielała...
Józef. Chociażby nie podzielała?
Mania (z żywością.) Mówię przez przypuszczenie... zresztą w takich razach, lekarstwo gwałtowne będzie podobno najskuteczniejsze... powolna trucizna podług mnie jest najgorszą, bo przedłuża cierpienie.
Józef. Może i to prawda. Lecz są położenia, że mężczyzna musi się wahać, znajdując pewien rodzaj okrutnej przyjemności w zamknięciu wewnątrz siebie tego uczucia. To też sądź pani o radości, tego mężczyzny, gdy niespodzianie dowiaduje się, że skrupuły jego były zbyteczne, że ta przepaść, która jak sądził dzieliła go od przedmiotu ukochanego, nie istnieje, że położenie tej osoby upoważnia go, do ofiarowania jej swego ramienia!
Mania (n. s.) Co on mówi?
Józef. Może to egoizm, ale człowiek ten czuje się najszczęśliwszym, że osoba, którą on mniał za bogatą, jest ubogą jak on, że tym sposobem, nabiera nad nią prawa, uświęconego miłością, która tkwi w jego sercu.
Mania (n. s.) Mój Boże; on się tam gdzieś zakochał!
Józef. Pojmujesz pani szczęście tego człowieka? pojmujesz, z jaką rozkoszą przysięga sobie, życie po-
Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/31
Ta strona została przepisana.